Rzeszowskie szkolnictwo specjalne leży na łopatkach
Agata Kulczycka
2008-11-04, ostatnia aktualizacja 2008-11-04 17:50
Zespół Szkół im. UNICEF w Rzeszowie od dawna mógłby funkcjonować w lepszych warunkach. Uczyć i pomagać większej liczbie dzieci. Miasto przez ostatnie lata nie kwapiło się jednak do inwestycji w tej sferze, efekt jest taki, że szkolnictwo specjalne w Rzeszowie na tle innych miast wypada bardzo kiepsko
W Rzeszowie już w 2004 roku mówiło się o konieczności rozbudowy ZS im. UNICEF. Miasto liczyło, że namówi do współfiansowania placówki te starostwa powiatowe, z terenu których dojeżdżają dzieci do rzeszowskiej szkoły. Inwestycja miała kosztować 4 mln zł, spora część tej kwoty miała pochodzić z budżetów ościennych powiatów. Na to rozwiązanie jednak nie przystali starostwie, twierdząc, że wolą na swoim terenie kształcić niepełnosprawne dzieci, niż dofinansowywać rzeszowską inwestycję. - Gdy u nas zostaną tylko dzieci z Rzeszowa, rozbudowa szkoły nie będzie potrzebna - mówił Stanisław Sienko, ówczesny dyrektor Wydziału Edukacji w Urzędzie Miasta w Rzeszowie. Do tej pory liczba dzieci jednak nie zmalała, a jeszcze wzrosła i dyskusja na ten temat ożyła, bo samorząd rzeszowski kilka tygodni temu zaproponował inne rozwiązanie: likwidację Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 i przeniesienie tam ZS im. UNICEF. Teraz też pojawiają się pomysły budowy w Rzeszowie specjalnej bazy dla dzieci niepełnosprawnych, ale warunki ZS im. UNICEF powinny poprawić się natychmiast, a budowa to skazywanie uczniów na kolejne lata ciasnoty.
Maria Rusin, wizytator z Kuratorium Oświaty odpowiedzialna za szkolnictwo specjalne punktuje:
* Jesteśmy jedynym miastem wojewódzkim w Polsce, które nie ma specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego. Różni się on tym od takiej szkoły jaka jest w Rzeszowie, że ma internat. Dzięki temu może przyjmować dzieci z terenu.
* Szkolnictwo specjalne to szkoły dla dzieci niedosłyszących i niesłyszących, niewidomych i z niepełnosprawnością ruchową, a w Rzeszowie mamy specjalistyczną placowkę tylko dla dzieci z upośledzeniem umysłowym. Tych jest oczywiście najwięcej, ale są też takie, które mają inne problemy.
* Kolejny minus to baza lokalowa. Tu Rzeszów bardzo odbiega od standardów. W szkole jest niesamowita ciasnota. Na bardzo małej powierzchni cisną sie uczniowie w wieku od 7 do 24 lat, z różnorodnych typów szkół. Szkoła nie dość, że za mała, dotąd nie ma zlikwidowanych barier architektonicznych, brakuje windy.
* W związku z problemami lokalowymi bardzo słaba jest także baza rehabilitacyjna.
- Standardy nie przystające do XXI wieku nie dotyczą kadry, która - mimo tych warunków - wyróżnia się nowoczesnym podejściem do uczniów - podkreśla Maria Rusin.
Nawet w porówaniu z takimi miastami, jak Przemyśl, Rzeszów ma się czego wstydzić. Tam działają trzy wyspecjalizowane ośrodki: dla dzieci upośledzonych umysłowo, ruchowo oraz dla głuchych i niedosłyszących. Oprócz tych specjalistycznych ośrodków w przemyskich gimnazjach i szkołach podstawowych są także oddziały integracyjne.
Choć w Przemyślu nie ma takiej ciasnoty, jak w Rzeszowie, tam samorząd myśli o inwestowaniu w szkolnictwo dla niepełnosprawnych. Chce z tego uczynić swój atut. - Dla nas to szansa specjalizacji. Liczymy na uczniów nie tylko z naszego terenu, ale i spoza regionu. Dzięki temu nauczyciele, mieszkańcy Przemyśla, będą mieli pracę. Jako samorząd jesteśmy zobowiązaniu, by o to dbać, a to przecież specjaliści wysokiej klasy. Pozbawianie ich pracy, to marnowanie dorobku ich całego życia - uważa Piotr Idzikowski, naczelnik wydziału edukacji i sportu w przemyskim Urzędzie Miasta.
Spośród trzech placówek najlepszą bazę ma ośrodek dla dzieci z niepełnosprawnościami ruchowymi. - Dwa pozostałe są w takim stanie technicznym, że remont się nie opłaca - wyjaśnia naczelnik Idzikowski. Nowy budynek, na który samorząd chce ściągnąć fundusze zewnętrzne, ma powstać na 2,5-ha działce przy ośrodku dla dzieci głuchych i niedosłyszących. - Mieściłyby się tam dwa ośrodki dla głuchych i niedosłyszących oraz niepełnosprawnych interektualnie, dwa internaty, ale część rozwiązań byłoby wspólnych np. stołówka - wyjaśnia Piotr Idzikowski.
Już teraz do ośrodka dla głuchych trafiają nie tylko uczniowie z Podkarpacia, ale także np. z Mazowieckiego. A na przyszłość samorząd ma jeszcze szersze plany: - Chcielibyśmy kształcić także dzieci ze Wschodu z kartą Polaka. Na razie do pokonania są przeszkody natury technicznej i prawnej, ale mam nadzieję, że uda się to zrealizować - mówi naczelnik Idzikowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów